śmierć... :(
Komentarze: 0
Znów mam doła bo zdechły mi trzy chomiczki. Bo urodziły mi się młode chomiczki (cztery), a potem ich matka uciekła i biegała gdzies po domu... nie mogliśmy jej znaleźć, choć szukało jej 5 osób... Malutkie jeszcze chomiczki ( miały tylko 2 dni) były głodne, więc zaczęliśmy je karmić ciepłym mlekiem. Tego samego dnia (29.06) o godzinie 21.15 umarł pierwszy chomiczek. Był za słaby i myślałam, że tylko on jeden umrze, ale to był dopiero początek... Tej nocy nie spałam prawie wogóle, bo położyłam się około 1 w nocy, a o 3.30 wstałam do chomików i siedziałam z nimi do 7 rano, a potem przyszła do nich moja mama. O godzinie 22 tego samego dnia jeszce nad nimi czuwałam, ale tym razem nastawiłam sobie budzik, żeby wstawać co pół godziny do nich. I tak nie mogłam spać, więc siedziałam z nimi. Około 3.20 poszłam po moją mame żeby je nakarmiła i o 4 już spałam. Rano obudził mnie mój tata i oznajmił, że jeden chomiczek nie żyje. Znów wpadłam w histerię. Nie mogłam już na to patrzeć. Potem około godziny 11.00 przyszła do nas Justyna i 15 minut później zmarł następny chomiczek.
Nie mogłam powstrzymać łez i obiecałam sobie, że jak wróci Niunia (ich matka) to ją zabije, bo jak można zostawić swoje dzieci?! Następnie razem z Justyną rozłożyłyśmy namiot u mnie na podwórku. Po jakimś czasie mama do nas przyszła i zapytała sie, czy to my zabrałyśmy jedzenie dla chomika z pralni. Wszystkie cztery (razem z mamą) pobiegłyśmy sprawdzić czy to nie Niunia. Tak, to była ona. Szybko włożyłyśmy ją do ostatniego, coraz bardziej słabnącego maluszka. Ona była w szoku i szukała pozostałych trzech młodych, ale w końcu sie opamiętała i zaczęła karmić swoje ostatnie dziecko. myśleliśmy, że ono też nie przeżyje, ale udało sie i teraz żałujemy, że nie udało nam się utrzymać przy życiu pozostałych. Ale to i tak nie koniec koszmaru. Pod namiotem, gdy tylko zmknęłam oczy ukazywał mi sie widok małych biednych chomiczków i zdawało mi sie, że musze wstać, aby je nakarmić. W końcu udało mi sie zasnąć, ale długo nie pospałam, bo o 2 w nocy przyszły do nas Ada, Martyna i Aga, które też śpią pod namiotem, tylko na innym podwórku. siedziały u nas około godziny, a potem poszły do siebie. Ta noc była fatalna, ale przynajmiej nie musiałam sie martwić o chomika.
Dodaj komentarz